Paulina Biranowska i Dorota Strąg po udanym występie w Plaży Open w Mysłowicach awansowały też do turnieju głównego w myślenickim turnieju tego cyklu. – To jest zdecydowanie jedna wielka rodzina, w której wszyscy się znają i w każdej chwili są chętni, by pomóc drugiej osobie – powiedziała w rozmowie z nami Paulina Biranowska.
Mecz z parą z Ukrainy Chemova/Trokhina wygrałyście w dużej mierze dzięki skutecznej zagrywce, która sprawiały rywalkom olbrzymie kłopoty…
Paulina Biranowska: Z całą pewnością był to jeden z kluczowych elementów, dzięki którym mogłyśmy odnieść dzisiaj zwycięstwo. Z jednej strony zdołałyśmy odrzucić przeciwniczki od siatki, przez co te zdecydowanie częściej myliły się w ataku. Z drugiej sporo piłek wpadło bezpośrednio w boisko, dzięki czemu rywalki nie były w stanie zbliżyć się do nas na mniejszy dystans niż 2,3 punkty i skutecznie powalczyć o zwycięstwo.
Myślenickie Zarabie to niezwykle urokliwe miejsce. Są piękne góry, rzeka Raba i świetne tereny do zabawy dla całej rodziny. Jak tobie się tutaj podoba?
– Jest tu naprawdę pięknie i muszę szczerze przyznać, że bardzo się ucieszyłam, kiedy tylko potwierdzono, że jeden z turniejów odbędzie się właśnie w Myślenicach. Tu jest po prostu wszystko. Przyjeżdżam ze swoimi dziećmi, z całą rodziną i każdy z nas znajdzie coś dla siebie. Jest plac zabaw, więc moje pociechy nie mogą narzekać na nudę. Jest niezwykle urokliwa Raba, która ma w sobie coś magicznego.
Fajnie, że oprócz par z Polski jest także sporo par z Ukrainy, które nie tylko trenują w okolicy, ale mogą także rywalizować z najlepszymi polskimi duetami.
– Bardzo fajnie, że możemy rywalizować nie tylko z parami z naszego krajowego podwórka, ale także z tymi spoza granic naszego kraju. Dobrze, że ukraińskie duety mogą mierzyć się z naszymi parami i fajnie urozmaicić zawody. Trzeba dodać, że w rywalizacji panów grają mocne czeskie pary, z których przecież jedna rok temu wygrała na myślenickim Zarabiu (para Mrkous/Pihera przyp. red).
Tydzień temu razem z Dorotą Strąg grałyście w Mysłowicach, w urokliwym parku Słupna, teraz myślenickie Zarabie. A może tobie najbardziej pasuje miejski rynek do gry w siatkówkę plażową?
– Powiem szczerze, że Plaża Open lubi urozmaicać kibicom oglądanie siatkówki plażowej i organizuje turnieje w najróżniejszych miejscach i mi się to bardzo podoba. Czy gram na rynku miejskim, nad rzeką czy w parku, dla mnie przede wszystkim liczy się dobra zabawa i ekipa, z którą mogę się spotkać.
Z Dorotą Strąg gracie drugi turniej razem. W Mysłowicach zajęłyście czwarte miejsce. Spodziewałyście się takiego rezultatu, a może liczyłyście na więcej?
– Nie spodziewałyśmy się takiego rezultatu. Tym bardziej że grałyśmy pierwszy raz razem, a dodajmy jeszcze, że przed turniejem nie miałyśmy możliwości odbycia wspólnych treningów. Przez co wszystko było dla nas dużą zagadką. Zwróćmy też uwagę na to, że Dorota kilka miesięcy temu urodziła drugiego synka. Ona tak szybko wróciła do treningów do gry, przez co należy jej się ogromny szacunek i brawa. Ja też miałam ostatnio przerwę i cieszę się, że stało się tak, a nie inaczej, że możemy wspólnie grać i cieszyć się siatkówka plażową. Jesteśmy ambitne, chcemy i mierzymy zawsze bardzo wysoko i dlatego awans do finałowej czwórki był dla nas dobrym rezultatem.
Warto zwrócić uwagę na poziom zawodów, wiele par podchodzi do gry coraz bardziej profesjonalnie, zwraca uwagę na odpowiednie przygotowanie do sezonu…
– Na pewno poziom zawodów jest coraz wyższy. Tak jak powiedziałeś, wiele par przykłada się coraz mocniej do swoich obowiązków i wymaga od siebie jeszcze więcej niż dotychczas. Są także młode pary, które bardzo wyraźnie pukają do drzwi prowadzących na sam szczyt turniejowej hierarchii. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że nikt przed nikim się nie położy i na kibiców czeka wiele fascynujących pojedynków.
Z drugiej strony oprócz młodzieży jesteście wy. Mamy dwójki dzieci, pracujące na co dzień w najróżniejszych miejscach, które bawią się siatkówką plażową, zachowując cały czas ogrom profesjonalizmu w tym, co robią.
– Na pewno logistykę musimy mieć dopiętą na ostatni guzik, ale takie jest właśnie życie w sporcie. Nas takie sytuacje nakręcają pozytywnie i powodują, że chce nam się jeszcze mocniej zasuwać. Łączenie pasji, życia rodzinnego i sportu to jest to, co kochamy, i pokazujemy, że wszystko da się pogodzić. Trzeba tylko chcieć!
Siatkówka plażowa to sport rodzinny/ Pewnie jak nie macie co zrobić ze swoją pociechą, to znajdzie się ciocia lub wujek, którzy chętnie wam w danej chwili pomogą prawda?
– To jest zdecydowanie jedna wielka rodzina, w której wszyscy się znają i w każdej chwili są chętni, by pomóc drugiej osobie. Atmosfera to podstawa, a muszę przyznać, że ja za nią bardzo mocno tęskniłam i cieszę się, że zdecydowałam się na powrót do gry w siatkówkę plażową.
Wsparcie rodziny jest bardzo ważne, ale równie istotne jest zaangażowanie firm i instytucji, dzięki którym możecie jeździć na turnieje i cieszyć się tym pięknym sportem.
– Dokładnie tak, bardzo dziękuje miastu Szczecin, firmie Tatarek, Planet Cash, że możemy grać w Plaży Open i obiecujemy, że zrobimy wszystko, co w naszej mocy by nasi przyjaciele byli z nas dumni.
Jesteś w gronie osób, które lubią wybiegać w przyszłość i myśleć co to będzie? Gdzie widzisz siebie, was za miesiąc lub dwa?
– Ja jestem osobą bardzo dużej wiary. Można mnie nazwać niepoprawną optymistką i zawsze patrzę w przód bardzo optymistycznie i niczego nie zakładam. Najważniejsze dla mnie to cieszyć się tym, co robię i wtedy jestem przekonana, że dobre rezultaty się pojawią.
Rozmawiał Piotr Bąk