W dobie zagrożenia i zachorowań na koronawirusa, nie brak cichych bohaterów, którzy podejmują walkę i przeciwdziałają, by zadbać o nasze najcenniejsze dobro, jakim jest zdrowie. Jednym z nich jest Ryszard Ożóg, ratownik medyczny SP ZOZ Myślenice i NZOZ Ośrodka Pediatryczno-Internistycznego z 30 letnim doświadczeniem, który opowiada o kulisach swojej służby
Polska przechodzi aktualnie trudny okres zagrożenia epidemiologicznego koronawirusem, który ostatecznie dotarł także do naszego powiatu. Czy wiąże się to ze zwiększoną ilością pracy podejmowanej przez ratowników?
Stosunkowo ilość obowiązków pozostaje niezmieniona. Zmienił się jednak charakter naszych interwencji. Dotychczas podstawowe procedury podejmowane w jej trakcie zaczynały się od słów „co pana boli? co się konkretnie stało?”, teraz pada pytanie „gdzie pan był i czy miał pan kontakt z osobą zza granicy”. Te na pozór proste pytania w obu przypadkach wskazują ważny kierunek w diagnozowaniu potencjalnie chorego. Ponadto na początku szczególną uwagę zwracamy teraz na pomiar temperatury i jeszcze dokładniejszy wywiad z pacjentem, który jest kluczowy dla nas na tym etapie.
Mówimy więc o bezpośrednim zagrożeniu zarażeniem, jakie więc środki stosujecie, by tego uniknąć? Czy choćby białe kombinezony, które widzimy w TV rzeczywiście mają zastosowanie?
Mamy do dyspozycji znaczną ilość sprzętu, który ma nas chronić w przypadku kontaktu z zarażonym. Dawniej jednorazowe rękawiczki zakładano tuż przed wejściem do domu chorego, teraz zakładamy je już w drodze do pacjenta. Warto zaznaczyć, że obecnie stosujemy po dwie, a nawet trzy pary rękawiczek naraz, by zwiększyć skuteczność ochrony. Białe kombinezony, absolutnie nie należą do rzadkości – każdy ratownik posiada taki na wyposażeniu włącznie z maską. Niewątpliwie spełniają swoją funkcję, jeśli chodzi o szczelną ochronę ciała. Wiąże się to jednak z pewnymi niedogodnościami. W trakcie interwencji zdarzają się wśród ratowników omdlenia, a to ze względu na wysoką izolację od dostępu do powietrza z zewnątrz. Kombinezon z zamysłu ma być skuteczny, a nie komfortowy.
To zapewne jeden z wielu trudów tej służby. Czy istnieją przypadki kiedy ratownik może odmówić podjęcia interwencji?
Polecenie dyspozytora stanowi w tym przypadku największy priorytet. Nie ma możliwości odmowy podjęcia interwencji w żadnym wypadku. Jako ratownik mam tego świadomość, gdyż nikt poza nami nie udzieli specjalistycznej pomocy poszkodowanym. To od nas zależy ich życie i zdrowie.
Czy zdarzają się sytuacje, w których pacjent nie podejmuje rozmowy z ratownikami, albo nie wykazuje chęci minimalnej współpracy? Tyle mówi się o akcji „Nie kłam medyka”.
W dzisiejszych czasach społeczeństwo jest dość dobrze wyedukowane, w jaki sposób należy podjąć współpracę z ratownikiem czy samym dyspozytorem, choćby właśnie ze względu na powszechne akcje kształtujące świadomość społeczną w tej kwestii. Niezależnie od tego czy to poprzez placówki oświaty, czy media, taka wiedza jest bardzo ważna i może przesądzić o wyniku naszej interwencji. Mimo wszystko nadal największy problem stanowią osoby starsze, nierzadko z demencją starczą, które często wręcz nieświadomie podają błędne informacje o swoim stanie zdrowia, przyjmowanych lekach czy dolegliwościach. Czasem po prostu nie podejmują z nami rozmowy. Zwykle ma to miejsce, gdy przypadek zgłaszany jest przez rodzinę lub osoby trzecie, lub gdy poszkodowany znajduje się pod wpływem alkoholu bądź środków odurzających.
Całą rozmowę przeczytają Państwo w najbliższej Gazecie Myślenickiej i na stronie:
http://gazeta.myslenice.pl/ktos-nie-spi-by-spac-mogl-ktos-na-strazy-zycia-i-zdrowia