Pomoc i wsparcie dla drugiego człowieka nie zawsze musi wiązać się z wielkim rozmachem i dużymi nakładami, najważniejsze jest żeby płynęła prosto z serca.
Z takiego założenia wyszli członkowie stowarzyszenia My Łęczanie, organizując dzisiejsze spotkanie integracyjne dla uchodźców z Ukrainy, którzy tymczasowe schronienie znaleźli na terenie parafii Trzemeśnia. Domowe ciasto, przygotowane przez Panie ze Stowarzyszenia, kawa, herbata, słodycze dla dzieci, nie trzeba wiele aby wprowadzić rodzinny nastrój i pozwalający choć na chwile zapomnieć o trudnym wojennym czasie.
Od 6 lat w Łękach mieszka Pani Katerina z Ukrainy, ale już Łęczanka. Również i ona aktywnie włączyła się w pomoc swoim rodakom tłumacząc i ułatwiając kontakty. Pani Katerina bywa również w myślenickim sklepie „ za 0 złotych” gdzie również tłumaczy i pomaga w załatwianiu formalności. Jak sama mówi, jest pod wrażeniem, choć dobrze już zna Polaków, z jakim sercem i ofiarnością przyjęli uchodźców. Podkreśla, że okazywana pomoc po prostu chwyta za serce. Opowiada również i o tym jak ukraińskie dzieci traktowane są w szkole, gdzie polscy koledzy i koleżanki przyjęli ich jak swoich. Dzieci jak wiadomo nie znają barier i oprócz zabawy polscy rówieśnicy uczą się od ukraińskich kolegów ich języka.
Jest takie polskie powiedzenie mówiące, że ktoś ma serce na dłoni, tak na pewno jest między innymi w Łękach, ale również w pozostałych miejscowościach ziemi myślenickiej.