W niedzielę wieczorem 12 czerwca w przytulisku w Harbutowicach wybuchł pożar. Spaliła się altanka, w której stały lodówki z karmą (mięsem dla psiaków), sucha karma i inne potrzebne przedmioty. Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało, nie ucierpiał żaden pies ani kot.
Jak mówią właścicielka przytuliska — ogień był tak duży, że dym widać było aż w Sułkowicach. Nikomu nic poważnego się nie stało, ocalały też zwierzęta, ale pożar zostawił po sobie szereg zniszczeń. W tej chwili potrzebne są lodówki na karmę dla psów, blaszany garaż, by przechować jedzenie i wsparcie finansowe na gruntowny remont. W tych wyjątkowo trudnych dla nas chwilach właściciele zwracają się do z ogromną prośbą o pomoc i wsparcie. Potrzebne będą pieniądze na odbudowie przytuliska.
To był koszmar… Całe szczęście, że żyjemy, że nikt nie ucierpiał, że wszystkie zwierzęta żyją. Całe szczęście, że ogniem nie zajął się stary, drewniany dom, w którym mieszkamy. Ogień był tak blisko, że popękały szyby w oknach, nadtopiły się okucia okien PCV, stopiła się rynna odprowadzająca deszczówkę. Uratowały nas psy, które zaczęły szczekać, alarmować. Wszczęły alarm. Z pomocą przyszli nam najbliżsi sąsiedzi, którzy są strażakami. Z całego serca dziękujemy im za całą pomoc, którą zrobili. Gdyby nie oni być może nie byłoby czego ratować- mówi Pani Małgorzata Dobrzańska.