Kamizelka sama zmienia kolor? Jak to możliwe? Tego 15 – letni Karol Kaźnica z Myślenic, miłośnik sztuki cyrkowej nie chciał nam zdradzić. Ale za to chętnie opowiedział o pierwszym wyjściu do cyrku, które zapoczątkowało jego pasję, o tym, jakie ma zdanie na temat cyrku ze zwierzętami oraz jakie numery są jego specjalnością.
Cyrkiem Karol zainteresował się jedenaście lat temu, miał wówczas cztery lata. – Mama zabrała mnie na przedstawienie cyrku Korona, który przyjechał do Myślenic. Zachwyciłem się tym pełnym magii widowiskiem, w pamięci szczególnie utkwili mi szczudlarze. Chciałem jeszcze raz zobaczyć takie coś. Gdy cyrk ponownie przyjechał do naszego miasta, znów się do niego wybrałem. Później chodziłem już na każde cyrkowe przedstawienie w Myślenicach. Mogłem oderwać się od codzienności, przenieść w inny świat – wspomina chłopak.
Cyrk w Polsce i za granicą
Z czasem Karol zaczął wyjeżdżać na cyrkowe przedstawienia poza Myślenice, najpierw do Krakowa, a później też za granicę – na Węgry, do Niemiec, Hiszpanii. – Lubię polskie cyrki, ale te zagraniczne niestety prezentują wyższy poziom, bo angażują większą grupę wyższej klasy artystów. Poza tym, tamtejsza publiczność, zarówno dzieci jak i dorośli, kocha cyrk i tę miłość okazuje podczas przedstawień – reaguje bardzo żywiołowo, klaszcze, tupie nogami, bawi się. Uwielbiam tę atmosferę. U nas te reakcje są bardziej powściągliwe, a cyrk wielu kojarzy się z miejscem tylko dla dzieci, nie z rozrywką dla dorosłych. Za granicą cyrk jest powszechny, chodzi się do niego tak często, jak do kina, u nas nie jest tak popularny – zauważa Karol. Zdaniem naszego rozmówcy obraz cyrku w naszym kraju często psują mniej profesjonalne cyrki. – Ludzie oglądający je stwierdzają, że pewnie wszystkie cyrki takie są i to zniechęca ich do tego miejsca. Radzę wybrać się na przedstawienie znanych i popularnych cyrków takich jak Korona, Zalewski, Arena czy Safari. Wtedy z pewnością każdy będzie zadowolony.
Warto wspomnieć też o tym, że polska publiczność ma mniej okazji, by uczestniczyć w cyrkowych przedstawieniach. Cyrki przyjeżdżają do danego miasta dwa, trzy razy do roku i są w nim maksymalnie dwa dni. Natomiast za granicą np. w Niemczech czy Hiszpanii cyrk stacjonuje w danym mieście nawet dwa miesiące.
Zwierzęta w cyrku
W polskich cyrkach obecnie w dużym stopniu mamy do czynienia ze znaczącym ograniczeniem udziału zwierząt w przedstawieniach. – Wielu Polaków uważa, że cyrk to nie miejsce dla zwierząt i są przekonani, że żyją tam w trudnych warunkach. Nie do końca mogę się z tym zgodzić, chociaż należy szanować zdanie każdego. Miałem przyjemność poznać wielu artystów pracujących ze zwierzętami i widać między nimi wielką przyjaźń i zaufanie oraz radość bycia gwiazdami na scenie. Tam, gdzie byłem, mogę śmiało stwierdzić, że o zwierzęta w cyrku się dba – mają piękne, czyste stajnie, zapewnione wybiegi w miejscu lokalizacji namiotu, ćwiczą w komfortowych warunkach. Artyści przywiązują dużą wagę do kwestii bezpieczeństwa zwierząt. Teraz jest zdecydowanie inaczej niż dawniej – wyjaśnia Karol. Podkreśla, że ćwiczenia nie są dla zwierząt uciążliwe. Wykonują one tak naprawdę naturalne ruchy. – Dla pieska nie jest trudno np. stanąć na dwóch nogach, przecież witając się ze swoim właścicielem często tak właśnie robi.
Co ważne, próby zwierząt do cyrkowych przedstawień, prowadzone w formie zabawy, nie trwają długo – od 10 do 20 minut, bowiem szybko się one nudzą.
Wśród przeciwników zwierząt w cyrku pojawia się też argument, że powinny one żyć na wolności, w swoim naturalnym środowisku. – Pamiętajmy, że dla cyrkowych zwierząt podobnie jak dla tych w zoo, trudno określić, co jest ich naturalnym środowiskiem. Gdyby zwierzęta z cyrku wypuszczono na wolność mogłyby sobie nie poradzić, zginąć – odpowiada Karol.
Żonglerka na wałku
Młody pasjonata nie poprzestał na podziwianiu popisów cyrkowych artystów. Postanowił sam spróbować „czarów”. Kupił odpowiednie rekwizyty i zaczął ćwiczyć. Wyspecjalizował się w takich numerach jak iluzja (np. zmiana koloru kamizelki pod kotarą), ekwilibrystyka na wałku rola – bola (zachowanie równowagi na wałku, na którym kładzie sie drewnianą deskę przy jednoczesnym wykonywaniu innych czynności np. żonglerki) czy flowerstick (obracanie kija między dwoma innymi mniejszymi tak, by nie upadł na podłogę). Nauka jednego numeru zajmuje Karolowi 2, 3 miesiące. Chłopak wzoruje się na polskich i zagranicznych artystach cyrkowych. Jego popisy mogliśmy zobaczyć już podczas pokazów w Muzeum Niepodległości w Myślenicach oraz w Myślenickim Ośrodku Kultury i Sportu. Z tymi instytucjami Karol planuje dalszą współpracę. Myśli też o tym, by swoje umiejętności zaprezentować uczniom myślenickich szkół i przedszkolakom.
W przyszłości 15 – latek chciałby zostać aktorem teatralny, ale jak podkreśla, w tym zawodzie ruchy cyrkowe, obycie ze sceną i widownią z pewnością mu się przydadzą.